Urywki z warsztatów
Na warsztat zapisała się trzydziestoparoletnia kobieta, ambitna, świetnie wykształcona, pracowita i odpowiedzialna.
Z czystym sumieniem mogę tak napisać, bo znam ją osobiście i widziałam ile ,,pracy” wkładała do firmy, w której pracowała.
Kiedy powiedziała mi, że po raz kolejny, wbrew sobie, odmówiła awansu, stwierdziłyśmy, że trzeba popatrzeć na to ustawieniowo.
Pracy poświeciła wszystko, łącznie z życiem prywatnym. Kilka razy próbowano ją awansować, a ona albo odmawiała, a potem tego żałowała, albo robiła ,,coś” co zatrzymywało jej przeniesienie na wyższe stanowisko.
Do ustawienia wprowadziłam reprezentantów klientki, firmy i awansu.
Firma patrzyła na nią bardzo przychylnie, awans również, ale od czasu do czasu kierował wzrok ,,na okno”. Klientka również tylko tam patrzyła. Tam gdzie oboje patrzyli postawiłam reprezentantkę ,,kogoś” kto jest ważny w tym ustawieniu.
Reprezentantka klientki natychmiast się ,,zmniejszyła”, wyglądała jak dziecko.
Reprezentant „awansu” podszedł do dostawionej reprezentantki i się z nią przywitał. Patrzyli sobie długo w oczy.
Zapytałam klientki „Kto stracił wyższe stanowisko?
Klientka długo nie odpowiadała. Ale jej oczy pokazywały, że dopiero teraz wszystko sobie uświadamiała. „To moja mama – wyszeptała klientka”
Jej mama była świetnie zapowiadającą się ,,gwiazdą” w branży finansowej. Wykształcona na zagranicznej uczelni wprowadzała w swojej firmie ,,nowe, ,,zachodnie” standardy”.
Kiedy awansowała na stanowisko dyrektora działu okazało się, że jest w ciąży z klientką. Ciąża przebiegała trudno i jej mama musiała leżeć przez 8 miesięcy. Ciężki poród ujawnił chorobę, która nie pozwoliła mamie wrócić już do pracy.
Babcia klientki cały czas powtarzała, że gdyby nie ten ,,bękart” (klientka), jej córka osiągnęła by ,,COŚ” a tak jest nikim.
Klientka podświadomie, w lojalności ,,bycia nikim” stawała przy mamie. Nie pozwalała sobie na awans, żeby nie być lepszą od mamy, która rodząc klientkę ,,straciła wszystko co zawodowe”.
„Mamo, dziękuję Ci że mnie urodziłaś. Skoro zapłaciłaś tak wysoką cenę za moje życie, niech ono nie pójdzie na marne. Kiedy przyjmę awans, nie będę lepsza od Ciebie, ale uhonoruję Twoje poświęcenie” powiedziała klientka do reprezentantki mamy.
A po dwóch miesiącach dostałam wiadomość od klientki. Została dyrektorem. Porozmawiała z mamą o swojej pracy, o awansie. Nigdy tego nie robiła, żeby mamy nie zranić. A jej mama jednym słowem pobłogosławiła tę sytuację ,,NARESZCIE”.
Dziękuję, że mogłam to opisać.