Czas nie leczy ran. To co robisz w czasie leczenia je leczy.
Często na sesjach rozmawiam z osobami, które nie mogą pogodzić się z rozstaniem z partnerem/partnerką, z zakończeniem małżeństwa, ze śmiercią bliskiej osoby czy nawet odejściem ukochanego zwierzęcia.
Potrafią latami kultywować ból, żal, smutek, złość. Nie potrafią pożegnać się z tym „co było” i pójść do własnego życia i się nim cieszyć.
Czy mogą zmienić rzeczywistość?
Może przy rozstaniu czy zakończeniu małżeństwa… czasami… są powroty, ale niezwykle rzadko te osoby są potem tak samo lub bardziej szczęśliwe jak na początku ich związku.
W przypadku śmierci bliskiej osoby już nic nie zmienią. Mogą jedynie wraz ze swoją żałobą podążać za zmarłym (być w ruchu do śmierci).
Tylko w tym przypadku ich życie będzie jeszcze trudniejsze.
Bo w ruchu do śmierci nie potrzebne jest zdrowie, pieniądze, szczęśliwe relacje czy praca.
Zmarli nie chcą, żebyśmy za nimi podążali. Odpowiedz sobie na pytanie… czy w przypadku Twojej śmierci chciałbyś/chciałabyś, żeby Twoje dzieci, Twoi bliscy również „stracili” życie.
Na pewno nie.
Więc jeśli wierzysz, że czas uleczy Twoje rany i biernie na to czekasz… to tak się nie stanie.
Przyjrzyj się swoim emocjom. Co nie pozwala Ci ruszyć do przodu, popatrzeć na piękno życia?
Pracuj z tym. Metod jest wiele … np. ustawienia systemowe.
Jeśli jesteś na to otwarta/otwarty, na pracę ze swoimi emocjami to osiągniesz cel.
Powodzenia.