LĘK PRZED OTWARCIEM FIRMY – inny przypadek

  • Post category:Blog

Urywki z warsztatów

Mężczyzna około trzydziestki, przyszedł z tematem lęku przed otwarciem firmy. Przedsiębiorczość ma we krwi, pracując dla kogoś potrafi działać cuda. Zaczął otrzymywać wiele ciekawych propozycji, ale wiązały się one z otwarciem własnej działalności. I tu zaczynał się problem. Wielokrotnie próbował zarejestrować firmę, ale zawsze coś stawało mu na drodze.

W końcu jeden z potencjalnych wspólników zaproponował, że pomoże mu zarejestrować działalność i złoży za niego odpowiednie dokumenty. Klient początkowo się zgodził, ale kiedy przygotowywał te dokumenty zaczął odczuwać ogromny lęk, z dusznościami, z zawrotami głowy. Wszystko odwołał i wyjechał, po raz kolejny porzucił możliwość intratnej współpracy.

Postawiliśmy reprezentantów : klienta , jego przyszłej firmy i reprezentanta lęku.

Firma patrzyła z tęsknota na klienta, wyciągała ręce, ale on nie mógł nawet na nią spojrzeć. Natomiast jego lęk cały czas nerwowo chodził po sali i czegoś szukał.

Zapytałam klienta czego najbardziej obawia się w posiadaniu firmy. Nie potrafił odpowiedzieć.

Kiedy zapytałam o firmy w rodzinie i o rodziców, na jego twarzy zobaczyłam poruszenie.

Dostawiłam reprezentanta ojca klienta i jego firmę. Lęk natychmiast stanął przy ojcu. Patrzyli na siebie przyjaźnie.

To nie Twój lęk – powiedziałam do klienta. Ale on zachowywał się tak jakby mnie w ogóle nie słyszał. Patrzył jak zaczarowany na ojca, jego reprezentant również, ale nie mógł wykonać nawet kroku w kierunku ojca.

Okazało się, że ojciec był zdolnym chemikiem, pracował dla dużej firmy. Ale również swoją pracę kontynuował w domu jako hobby. Prowadził badania naukowe i wynalazł jakąś miksturę (dla dobra klienta tak to nazwiemy). Firma chciała odkupić ,,przepis na tę miksturę”, ale nie zamierzała zapłacić odpowiednich pieniędzy. Ojciec postanowił odejść z pracy na etacie i założyć własną firmę. W drodze do urzędu patentowego uległ wypadkowi, dokumenty, które wiózł zaginęły. Ojciec trafił do szpitala, ale nie odzyskał już przytomności i po kilku dniach zmarł.

W tym samym czasie w jego domowym laboratorium wybuchł pożar. Śledztwo ,,pokazało”, że była to wina ,,starej” instalacji. Kiedy jego mama zaczęła interesować się ,,przepisem na tę miksturę” ,,poradzono” jej, że już wystarczy tych nieszczęść i żeby w spokoju zajęła się swoim malutkim dzieckiem.

Potem już ustawienie pobiegło swoim rytmem.

Klient spotkał się z tatą. Cała jego tęsknota wylewała się z płaczem z jego ciała. Zostawił ten „lęk” przy tacie, ale również żal, że wychowywał się bez niego. Usłyszał, że tata jest z niego dumny, z jego pracowitości i kreatywności. Dostał błogosławieństwo i odwagę do ruszenia do przodu.

Na koniec ustawienia ,,płakała” cała sala. Nawet mi głos się łamał ze wzruszenia ( a rzadko mi to się zdarza podczas pracy).

Klient zadzwonił do mnie po roku z innym tematem. Powiedział, że tydzień po ustawieniu podjął decyzję i założył firmę. Obecnie ma ich trzy. Każda z innej branży.

Dostałam zgodę na publikację. Powiedział, że sam teraz spotyka młodych, zdolnych ludzi z podobnymi lękami. Ale patrzy już na nich inaczej, bo wie, że te lęki mają swoje źródło.