MOJE URODZINY

  • Post category:Blog

Ważny dzień. A ten będzie wyjątkowy, bo bardzo świadomy.

Kiedyś na warsztacie Ania Brzozowska powiedziała, że warto obserwować swoje emocje, uczucia w dniu urodzin, ale również kilkanaście dni przed. Czy lubimy ten dzień? Czy cieszymy się, że nadchodzi? Czy czujemy zdenerwowanie? Jaki mamy nastrój w dzień urodzinowy? Czy lubimy przyjmować życzenia od innych? Czy chwalimy się urodzinami? A może najchętniej przeskoczylibyśmy już do dnia następnego? Czy jest nam łatwo czy trudno?

To będą emocje i stany naszej mamy kiedy była z nami w ciąży. I pośrednio taty, którego ,,ucieszenie się na nas” miało również wpływ na mamę.

Więc ja byłam już uważna na moje emocje od miesiąca. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę, to najchętniej przeskoczyłabym ten dzień. I zastanawiałam się czy jest to kwesta tego, że trudno mi pogodzić się z kolejną liczbą w peselu czy moja mama była trochę rozczarowana, że nie urodziłam się chłopcem.

Kiedyś powiedziała mi, że najpiękniejszym dniem w jej życiu był dzień urodzin mojego młodszego brata, bo urodzenie chłopca „w tamtych czasach” to było „coś” (hmm… tamte czasy to XX wiek). W rodzinie mamy chłopcy mieli więcej praw. Bardziej się z nimi liczono, mogli pójść na studia. Poza tym „dać” mężowi syna to był sukces dla kobiety.

Na szczęście ta rozmowa odbyła się kiedy miałam już trzydzieści parę lat, więc mimo smutku nie miałam do mamy urazy.

Poznałam dokładne okoliczności porodu, które opiszę w innym poście, bo pokazują jak ten dzień może wpływać na nasze dalsze życie np. zawodowe. Wczoraj miałam piękny sen. Przyszli do mnie rodzice mamy Anna i Paweł. Kochałam do nich jeździć. Nie żyją już od kilkunastu lat i nigdy nie śnili mi się razem. A wczoraj byli piękni i młodzi (mniej więcej w wieku takim kiedy się urodziłam). To było jak prezent.

Ale niezwykły prezent dostałam ostatnio od Wolfganga Dussera i uczestników warsztatów. Ja dorosła kobieta, gdzieś tam w środku, nie mogłam się pogodzić ze śmiercią mamy. I niby przepracowałam to, ale ciągle jeszcze miałam pretensje do wszechświata, że odeszła. Zobaczenie w ustawieniu na warsztatach szczęśliwej mamy w objęciach choroby (śmierci) było dla mnie jak otrzeźwienie. Poczułam sercem a nie rozumem, że to była jej decyzja nikt na nią nie miał wpływu. Pojawił się szacunek do jej śmierci i szacunek do mojego życia. Tak jakbym wróciła ze światów pomiędzy. Podobno inaczej nawet wyglądałam już następnego dnia (relacja uczestników warsztatów). Dziękuję wszystkim.❤

Tak więc jestem w pełni mojego życia. Po raz pierwszy tak świadomie cieszę się na urodziny. O 9.45 podelektują się życiem przy kawie i ciasteczku.

Ja Joanna, córka Jadwigi i Czesława.