To, co w zachowaniu dzieci często – gdy wyjdzie na jaw- wydaje się tak przytłaczające, okazuje się czymś, co jest konieczne w systemie, a czego inni w systemie odmawiają. Dziecko bierze to na siebie za innych. Patrzy z miłością na wykluczonych. Za całym tym zachowaniem działa ukryta miłość.
W pracy z dziećmi, które są trudne, patrzy się dlatego nie na dziecko, lecz tam, dokąd patrzy dziecko. Wtedy pojawia się ruch, uzdrawiający ruch, który uwalnia dziecko, ponieważ inni patrzą tam, dokąd powinni spojrzeć. Dziecko wtedy już nie potrzebuje za nich patrzeć tam i zachowywać się w określony sposób. To jest istotny sposób postępowania w tej pracy pomagania dzieciom.
Strach pomyśleć, co się dzieje z wieloma takimi dziećmi. Są leczone i dostają leki, jak gdyby były w jakiś sposób nie w porządku a one tylko robią coś dla innych, dla dorosłych. Dlatego ten rodzaj pomocy dzieciom jest przełomowy i otwiera zupełnie nowe możliwości. Ale tylko, jeśli nie patrzymy na dzieci, lecz z nimi tam, dokąd je ciągnie i co chcą zrobić dla dorosłych. Wtedy dzieci są odciążone. Rodzice i wszyscy zainteresowani muszą się zmienić. Muszą spojrzeć na to, co nie jest w polu widzenia. W ten sposób zaczyna się rozwój, proces rozwoju, najpierw w rodzicach. Wtedy dopiero dzieci są wolne.
Bert Hellinger
Czy dorośli są gotowi popatrzeć tam gdzie patrzy ich „chore” dziecko?
Często nie. Łatwiej ,,leczyć” dziecko niż spojrzeć na coś trudnego w naszej rodzinie.
Z wieloma takimi przypadkami spotykam się na sesjach.
Na szczęście coraz więcej świadomości płynie do naszych rodzin odciążając tym samym dzieci.