Kilka miesięcy temu na sesji indywidualnej miałam klientkę, która opowiadała mi o swoim pięcioletnim synu. Po przyjściu z przedszkola rozkładał swoje pluszowe misie, plastikowych żołnierzy i ciągle im coś głośno tłumaczył. Kiedy ona wchodziła do pokoju, on przerywał. Był zdenerwowany i wyglądał jak ,,stary, zmęczony człowiek”. Początkowo nie chciał powiedzieć o co chodzi, ale po jakimś czasie przyszedł do niej i powiedział:
„Wiesz mamo, ja już nie mam siły. Te wszystkie dzieci każdego dnia chcą ze mną iść do przedszkola , a ja mogę zabrać tylko jedno, bo pani więcej nie pozwala”. I na nic zdały się jej tłumaczenia, że nie musi zabierać do przedszkola żadnej zabawki.
Każdy kto ma dzieci pamięta/wie, że dzieci tak mają, że nie mogą zdecydować się, którą zabawkę zabrać. Tylko nie wszystkie dzieci czują przymus i się z tym źle czują.
Stawiałyśmy na planszy dzieci poronione i zmarłe, zarówno klientki, jak i jej mamy, babci, prababci i teściowej. Wszystkie, o których wiedziała. Było ich naprawdę wiele.
Klientka przyjęła je do serca. Potem pracowała z tym jeszcze w domu.
Teraz syn chodzi do zerówki. Nie nosi żadnych zabawek. Jest spokojny i szczęśliwy.